Wylądowaliśmy w Varanasi nad Gangesem. Taksówka woziła nas po całym mieście w poszukiwaniu hotelu. Nie mieliśmy wcześniejszej rezerwacji. Po kilku próbach udało się znaleźć pokój w jednym z rekomendowanych przez LP hoteli.
Robaków nadal nie ma, na szczęście. Są za to małe jaszczurki, wszędzie. Moje pierwsze spotkanie z nimi było dość traumatycznym przeżyciem. Niespodziewanie to małe diabelstwo wyłoniło się z muszli klozetowej. Wstyd mi, ale narobiłam takiego zamieszania, że w 30 sekund pokój był pełen obsługi hotelu (patrzącej na mnie jak na skończona idiotkę), moich współtowarzyszy. Koleżanki piszczały podobnie jak ja... a kolega jednym sprawny ruchem postanowił przegonić jaszczurkę. Biedna została pozbawiona ogona w tym całym zamieszaniu. Na szczęście przeżyła - ona podążyła w jeną stronę, a ogon w drugą... koszmarny widok. Potem już przyzwyczaiłam się do tych małych stworzeń, z zapewnień miejscowych - one nie pożerają ludzi ;-)))
Wg. planu mieliśmy spędzić tu tylko 24 h. Dziś uważam, że można byłoby spędzić znacznie więcej. Varanasi położone nad Gangesem, to miejsce szczególne dla Hindusów.