Dziś ciąg dalszy atrakcji Chiang Mai.
Lokalne agencje turystyczne oferują mnóstwo wycieczek, wybieramy się jednak na indywidualny objazd z poznanym wcześniej taksówkarzem (terenowe auto z klimą, 800THB za 4 osoby, pan dba o nas przednio - ma nawet lodówkę turystyczną z wodą:))
i tak odwiedzamy:
- wioskę kobiet żyraf - wstęp 500 THB, wioska to za dużo powiedziane, kilka straganów z pamiątkami i ubraniami. Część pań ma faktycznie imponująco długie szyje. Obręcze wydłużające czy jak to nazwać... mają także na kolanach. Niektóre, nie są w stanie przez to chodzić.
- słonie - przejażdżka na słoniu (1h) plus rafting (1h) kosztują nas 1200 THB od osoby. Słonie bardzo ok polecam. Co do raftingu... hmmm taka wycieczka tratwą, bez emocji.
- farmę orchidei i motyli - 40 THB - kwiaty bardzo OK, motyli praktycznie nie ma:(
rezygnujemy z odwiedzania tygrysów, ale dalismy sie namówić na lunch w Tiger Camp - odradzam, zdecydowanie. 200THB za tzw. bufet, może rano jest z czego wybierać, ok. 15-tej były już tylko zimne frytki.
Po powrocie ja z Agatą decydujemy się na akupunkturę (dziwne rzeczy przychodzą do głowy na wakacjach). Seans 30 min/500 THB, Mungkala Traditional Medicine Clinic (podobno posiadają licencję ministra zdrowia... oby:)). Fajna sprawa, choć nie czuje poprawy w mych licznych dolegliwościach ;-) ale było warto.
Wieczorem wybieramy się na pokaz tajskiego boksu.
Muay Thai, C.E.C. Loikroh Boxing Stadium, wejście 400 THB. Mamy miejsca prawie pod ringiem, zresztą i tak przesiedziałam całą walkę w kucki pod ringiem robiąc zdjęcia (www.flickr.com/photos/bozena_greda).
poza walkami w kilku kategoriach wagowych, w tym ladies fight, jest też występ Blue Diamond Cabaret Show. Wystepują oczywiście Lady Boys. Chłopcy dają z siebie wszystko :)).