Dodaj swój komentarz
Treść*:
Podpis*:

* - pola obowiązkowe
   
Geoblog.pl    Bogna1978    Podróże    Wietnam 2010    Da Lat cd
Zwiń mapę
2010
05
cze

Da Lat cd

 
Wietnam
Wietnam, Ðà Lạt
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8941 km
 
Dzień trzeci zaczynamy o świcie. Wykupiliśmy wycieczkę w PINK HOTEL organizowaną prze kuzyna właściciela, niejakiego ROT’a. Cena spora, bo 30 USD za osobę, z poczatku nie mieliśmy przekonania. Ale teraz – polecam, nie zobaczycie tego zwiedzając na własna rękę, czy wynajmując jednego z tzw. Easy Riders (lokalni z motorkami, proponują wycieczki po okolicy).
Początkowo mieliśmy jechać na skuterach, ale zanosi się na deszcz, więc ta opcja odpada. Jedziemy autem. Jest nas 6 os. Ja z Arturem, oraz 4 gości z Singapuru. Plus Rot i kierowca.
Zaczynamy od farmy skorpionów i świerszczy. Dla chętnych poczęstunek (jako jedyna nie jadłam, ale kto był miał ochotę na świerszcze smazone w cieście naleśnikowym o 7 rano!!! ). Potem lokalny targ w wiosce Nam Ban (tu role się odwracają, to ja jestem atrakcją dla miejscowych przekupek, chcą się ze mną fotografować) i tuż dalej fabryka jedwabiu.
Aktualnie fabryka jest częściowo zmechanizowana. Po ręcznym „obrobieniu” kokonów, wymoczeniu ich we wrzątku i wysuszeniu nici, materiał tkany jest już przez maszynę. Aktualnie 1 metr materiału produkuje się w 30 minut. Na 1 nic trzeba około 10 kokonów.

Następnie jedziemy zobaczyć jedne z tutejszych wodospadów, zwanych przez mieszkańców Volcano. Jest piękny, oglądamy go z dwóch stron. Od środka trochę chlapie, trzeba uważać na aparaty.
Jadąc dalej zatrzymujemy się na plantacjach kawy. Po godzinie docieramy do wioski rodzinnej Rot’a, o nazwie Dam pao. Zwiedzamy ogród z owocami i odwiedzamy żyjącą zgodnie z dawnymi tradycjami rodzinę – są to dawni sąsiedzi Rot’a. Spędzamy tu około godziny. Mieszkańcy są bardzo otwarci, udaje nam się zrobić mnóstwo zdjęć. Słuchamy niestworzonych historii o zyciu w tej wietnamskiej wiosce. O zwyczajach ślubnych (jak kupowanie męża, tradycja poślubiania szwagierki po śmierci żony – o ile ta pierwsza nadal jest wolna), o kobietach rodzących w ogrodach zamiast w szpitalach, etc.
Następnie zostajemy zaproszeni na lunch do siostry Rot’a, mniszki – wegetarianki. Zjadamy tu najlepsze jak dotychczas danie wietnamskiej kuchni. Makaron smażony z tofu, selerem i szpinakiem. Boskie. Potem tradycyjna kawa i kosz owoców z ogrodu mamy Rot’a.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się jeszcze na farmie grzybów.
Wieczorem udajemy się z Rot'em i kilkoma osobami z hotelu do sympatycznej knajpki Nhat Ly na kolację. Zamawiam smażone kalmary i szpinak z czosnkiem. Pyszne.
Jutro rano uderzamy do Saigonu.




 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (53)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
Bogna1978
Bożena Gręda
zwiedziła 9.5% świata (19 państw)
Zasoby: 139 wpisów139 3 komentarze3 467 zdjęć467 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
05.03.2011 - 21.03.2011
 
 
31.05.2010 - 15.06.2010
 
 
14.03.2010 - 17.03.2010