1 dzień
lądujemy o 8 rano.
Wizy załatwialiśmy wczesniej w Wwie, odprawa idzie bardzo szybko. Lotnisko jest malutkie, bez porównania z choćby Bangkokiem.
Zabraliśmy USD, wymieniamy na lotnisku. Kurs 1 usd = 18900 dongów (VND).
Wcześniej zamówiliśmy taxi hotelową za 15 usd (auto na max. 4 osoby). Kierowca oczekuje nas na lotnisku. Droga zabiera nam max. 30-40 minut. Przyjemnie i bez korków. Wokół zielono i całkiem spokojnie. Gorzej będzie w Centrum ;-)))
Hotel zamawialiśmy via www.hostelworld.com, nazywa sie Hanoi Gecko Hostel. Cena za dwójkę z klimą, łazienką z cieplą wodą, TV, śniadaniem i WIFI to 28 usd. Polecam to miejsce. Jest bardzo czysto, żadnych robaków (nauczona doświadczeniem sprawdzam każdy kąt:)) W łazience czyste ręczniki, mydełka, i inne dodatki. A co najważniesze świetna lokalizacja tuż przy jeziorze Hoan Kiem oraz Targu Hang Be (Cho Hang Be), to tzw. Stare Hanoi, znane również jako 36 ulic (36 Pho Phuong).
Można płacić kartą (doliczają prowizję). W hotelu można też zarezerwować bilety lotnicze, wycieczki, etc. Jak zresztą w całej Azji.
My bilety na przeloty wewnętrzne kupiliśmy wczesniej bezpośrednio przez stronę www.vietnamairlines.com (trzeba mieć ze sobą potem karte kredytową, która dokonywało się płatności, sprawdzają na lotnisku).
Po posileniu się sajgonkami (spring rolls) w pobliskiej knajpce (nazwy nie pamiętam) oraz piwem marki Hanoi (posiłek dla 2 osób wraz z napojami max. 150.000 dongów), udajemy się spacerem do Pagody Ambasadorów (wstęp bez opłat), potem rundka dookoła jeziora.
O ile w Polsce prawdopodobnie 90% ludności ma komórki, o tyle tu każdy ma skuter lub motorynkę. Przejście przez ulicę graniczy z cudem. Podobnie tłoczno jest na chodniku wokół jeziora. Wyczytałam z lokalnym magazynie, że większość Wietnamczyków zamieszkujących ścisłe centrum (36 Ulic) ma bardzo małe mieszkanka i tylko niewielu jakikolwiek ogródek, stąd wieczorami wylegają na bulwary przy jeziorze i przesiadują tam do późnych godzin. Całe rodziny, z malutkimi dzieciaczkami. A i co ciekawe panie Wietnamki przychodzą w piżamach:) I nie są to te tradycyjne "piżamy" w których chodzą na codzień, tylko bawelniane piżamki z np. hello kitty ;-))).
Wieczorem udaje się do SPA na zasłużony masaż. Za 3 usd (w dwie strony) chłopak z hotelu wiezie mnie motorkiem do polecanego przez hotel SPA. Jest to kawałek drogi, ale mam okazję przejechać się motorkiem w tłumie wietnamskiej młodzieży:)
Masaże są tu ciut droższe niż w Tajlandii.
Ceny i adres spa tutaj: http://www.sfcompany.net/index.asp?fold=500&SubCatID=500〈=2&dr=500
Polecam w szczegolności 35 minutowy peeling kawowy. Potem masaż shiatsu.